Recenzja filmu 'Diuna': Epopeja sci-fi Denisa Villeneuve'a ma zimne serce na gorącej planecie

Recenzja filmu 'Diuna': Epopeja sci-fi Denisa Villeneuve'a ma zimne serce na gorącej planecie

20.10.2021

Reżyser Denis Villeneuve traktuje swoje sci-fi poważnie. Podczas gdy większość mainstreamowych, studyjnych filmów sci-fi dąży do czegoś w stylu Gwiezdnych Wojen, z brawurową przygodą, zdrową dawką humoru i brakiem troski o wyjaśnianie czegokolwiek za bardzo, Villeneuve wkracza do akcji. O ile jego poprzednie filmy science fiction, Arrival i Blade Runner 2049, potrafiły przyjąć śmiertelnie poważny ton, nie tracąc przy tym emocjonalnego jądra, o tyle jego najnowszy film, będący w połowie adaptacją epickiej Diuny Franka Herberta (w filmie napisano, że jest to "część pierwsza", choć w połowie października 2021 roku druga część nie dostała jeszcze zielonego światła), mimo znakomitego rzemiosła, jest odległy. Mimo że na opowiedzenie historii ma więcej czasu niż film Davida Lyncha z 1984 roku, "Diunie" Villeneuve'a nigdy nie udaje się zanurzyć głębiej w relacjach między postaciami, zamiast tego pogrążając się w fabularnych problemach międzygalaktycznych kolonialnych operacji wydobywczych między domami królewskimi i tym, jak krzyżują się one z powstającą postacią mesjasza. Są to wzniosłe koncepcje, ale brakuje im jakiegokolwiek emocjonalnego ciężaru, ponieważ nie zależy nam na ludziach w tym ogromnym gobelinie. Zamiast tego, pomimo wybitnej obsady, wszyscy oni są wchłonięci przez bogate środowisko tej epopei sci-fi, bez jakiegokolwiek uzasadnienia, dlaczego powinniśmy być w to zaangażowani. Przyprawy mogą płynąć, ale narracja nie.


Planeta Arrakis jest miejscem występowania "przyprawy", substancji, która ma religijne znaczenie dla miejscowej ludności, Fremanów, ale jest bardzo pożądana przez resztę galaktyki, ponieważ to właśnie ona umożliwia podróże kosmiczne. Arrakis było wcześniej okupowane przez bezwzględny ród Harkonnenów, ale Imperator zdecydował się przekazać licencję rodowi Atrydów w nadziei, że upadną, gdyż ich rosnąca potęga stanowi zagrożenie dla Imperium. Na tym tle pojawia się Paul Atryda (Timothée Chalamet), książę Domu Atrydy, który jest synem jego władcy księcia Leto (Oscar Isaac) i jego konkubiny Lady Jessiki (Jessica Ferguson), która jest również członkinią żeńskiego zakonu Bene Gesserit, religijnego zakonu pociągającego za sznurki. Jak Paul zaczyna mieć wizje Arrakis i jego Freman, zwłaszcza młodej kobiety o imieniu Chani (Zendaya), on również staje się częścią proroctwa, które może zobaczyć go wznieść się do postaci mesjasza dla Freman i ktoś, kto może zmienić porządek galaktyki.



Zauważysz, że relacje między postaciami nie miały zbyt dużego znaczenia w tym streszczeniu, a to dlatego, że tak naprawdę nie mają. Prawie wszystkie związki w Diunie są zdawkowe i mają na celu podbudowanie fabuły i budowania świata, a nie na odwrót. Wiemy, że Duke Leto kocha Paula, bo mu o tym mówi. Wiemy, że Lady Jessica kocha Paula, ponieważ wygląda na zrozpaczoną, gdy jest on testowany przez Bene Gesserit. Ale struktura i niuanse tych relacji nie istnieją. Istnieją tylko w sferze archetypu i pozbawione są wielu odcieni. Nawet gdy dostajemy przebłysk historii między dwoma postaciami - jak na przykład koleżeństwo między Paulem a żołnierzem Duncanem Idaho (Jason Momoa, jedyna osoba w tym filmie, która wydaje się być szczęśliwa, że tam jest) - mają oni zaledwie kilka wspólnych scen, więc nie ma szansy, by cokolwiek zbudować. Diuna to film, w którym Paul rośnie i zmienia się nie dzięki interakcjom z innymi ludźmi, ale dlatego, że jest "przeznaczony", więc fabuła sporadycznie naznaczona jest różnymi przebudzeniami i mistycznymi wydarzeniami, ale nic, co wynikałoby z tego, że Paul jest szczególnie interesujący, mimo że Chalamet daje z siebie wszystko.


Problemem nie jest to, że Villeneuve traktuje tę wielką historię sci-fi z kamienną twarzą. Wręcz przeciwnie, całkowity brak ironii sprawia, że łatwiej jest zainwestować w fabułę, która wykonuje wiele dużych skoków i liczy na to, że widzowie będą za nią podążać. To nie są "Gwiezdne Wojny" (choć w pewnym momencie Paul musi użyć Mocy, by przelecieć przez burzę piaskową), a Villeneuve oczekuje, że będziesz nadążał za terminami takimi jak "Bene Gesserit", "Gom Jabbar" czy "Lisan al-Gaib" (jest tu też silny orientalizm, z którym film nigdy się nie zmaga ani nie porusza). Villeneuve liczy również na to, że widzowie zaakceptują tylko połowę historii, co sprawia, że "Diuna" nie tylko sprawia wrażenie antyklimatycznej, ale i niepewnej, czy w ogóle do czegokolwiek zmierza. Jak na film, w którym "strach jest zabójcą umysłów" jest powtarzaną mantrą, potrzeba prawie całych 150 minut, by dowiedzieć się, czego dokładnie boi się Paul. To, że tak niewiele dowiadujemy się o naszym bohaterze, sprawia, że Diuna jest jak wspaniale zdobione, puste pudełko.



Nie chcę umniejszać tego kunsztu, bo to, co wnoszą tutaj autor zdjęć Grieg Fraser i kompozytor Hans Zimmer, jest naprawdę zdumiewające. Diuna jest triumfem budowania świata, a inne filmy sci-fi powinny brać przykład z tego, jak wiele Villenueve jest w stanie przekazać za pomocą kostiumów i scenerii. Ciężko jest stworzyć sci-fi, które czuje się jednocześnie nowe i znajome, a Diuna tańczy na tej cienkiej linie. Wiemy, że Dom Atrydów jest nieco bardziej niejednoznaczny niż jednoznacznie zły Dom Harkonnenów, ponieważ podczas gdy książę Leto mówi, że chce zawrzeć sojusz z Fremanami, styl Atrydów jest wciąż militarystyczny i spartański. Jak na film, który mówi ci wiele i oczekuje, że będziesz nadążał, wciąż możesz usiąść i podziwiać świat, który Villeneuve stworzył.


Ale przy całym jego pięknie i wstrząsającej partyturze (jeśli zobaczycie "Diunę", to najlepiej w kinie), nie mogłem pozbyć się pustki w całym przedsięwzięciu. Być może wszystko się poukłada, jeśli "Część druga" kiedykolwiek powstanie (choć jestem sceptyczny, biorąc pod uwagę, że nie jest to szczególnie rozrywkowy film, więc mam wątpliwości co do apetytu widowni na śmiertelnie poważne epickie science fiction, zwłaszcza po słabych wynikach kasowych Blade Runnera 2049), ale na razie Diuna to dużo "co" bez zawracania sobie głowy podawaniem powodów, dla których widzowie powinni się tym przejmować. Być może niektórzy będą podekscytowani polityczną i religijną intrygą rozgrywającą się w tle, ale to nie daje żadnego powodu, by przejmować się losem bohaterów. Podoba mi się, że Villeneuve jest w pełni zaangażowany w tworzenie świata Diuny, ale chciałbym, żeby ta troska i rzemiosło były w równym stopniu zastosowane do ludzi, którzy go zamieszkują.


Ocena IMDb 8.3/10


Film "Diuna" pojawi się w kinach 22 października.

Artur
Redaktor
facebook twitter instagram
MUSIC & FESTIVALS LOVER! - Web & App #UI / #UX designer - Graphic Design is my passion

Najnowsze wpisy na blogu

15.03.2024
Recenzja "Irlandzkie życzenie": Lindsay Lohan na Netflixie ma mnóstwo uroku

Zapraszamy na emocjonującą recenzję filmu "Irlandzkie życzenie" z udziałem Lindsay Lohan, dostępnego na platformie Netflix. Odkryj historię Maddie, która wędruje do Irlandii i spełnia magiczne życzenie przy starożytnym kamieniu.

15.03.2024
7. sezon Black Mirror pojawi się w 2025 roku: Oto, co wiemy do tej pory

Zaplanuj swoje oczekiwania na 7. sezon 'Czarne lustro', który pojawi się w 2025 roku. Zobacz, co do tej pory już wiemy.

14.03.2024
15 najlepszych westernów o wyjętych spod prawa, ranking

Zanurz się w świat westernów wyjętych spod prawa z rankingiem 15 najlepszych filmów pełnych napięcia i nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Przekonaj się, dlaczego te produkcje zachwycają widzów i zaskakują nietypowymi bohaterami.

14.03.2024
Gdzie obejrzeć "Biedne istoty": Czy zdobywca Oscara jest dostępny w streamingu?

Uznany przez krytyków film Yorgosa Lanthimosa Biedne istoty jest wreszcie dostępny w streamingu. Czarna komedia fantasy jest adaptacją powieści Alasdaira Graya z 1992 roku o tym samym tytule, która zdobyła nagrodę Guardian Fiction Prize i Costa Book Award